sobota, 30 kwietnia 2011

Valborgsmässoafton czyli noc Walpurgii w szwedzkiej krainie

Noc Walpurgii obchodzona ostatniego dnia kwietnia nigdy nie należy do ciepłych. Zawsze tego dnia nagle robi się zimno, każdego roku tego dnia wieje okropnie taki mroźny wiatr i zawsze muszę przepraszać moją zimową kurtkę, szalik oraz czapkę. Dobrze też mieć rękawiczki, szczególnie, gdy się gania z aparatem po lesie.

Zaczynam powoli wierzyć w te czarownice, że to ich sprawka, ten wiatr. To one, przylatując na miotłach na sabat powodują wiatr i zimno.

Dowodem na okropne zimno dzisiejszego dnia są kwiatki, które wcale nie chcą się pokazać od tej lepszej strony. Wszystkie leśne okazy (a jeszcze ich nie ma za wiele) były dzisiaj pozamykane, jakieś takie przykurczone. :(

Tradycja święta Valborg pochodzi z pogańskiego święta, które istniało w Niemczech, i poźniej związane było z kultem świętej Walpurgii. Celem obchodzenia tego święta było przeganianie złych duchów i wiedźm.Kult św. Walpurgii rozpoczął się w ok. 779 roku, w którym to roku św. Walpurgia zginęła i następnie 1 maja została kanonizowana.

Wierzono, że w noc z 30 kwietnia na 1 maja zbierają się czarownice co było kiedyś kojarzone z dawnymi festiwalami wiosennymi. Tradycja nakazywała więc, aby palić ogniska i robić dużo hałasu, aby odpędzić te złe duchy i czarownice.

To tak tytułem skrótu historycznego. :)

Szwedzi obchodzą ten dzień poprzez palenie stosów, ale też można usłyszeć i zobaczyć petardy oraz fajerwerki. Święto to jest obchodzone jako symbol nadejścia wiosny i światła. Stosy pali się nie po to aby odstraszyć czarownice, lecz po prostu aby pożegnać (spalić) to co było i zrobić miejsce na nowe.
Kilka zdjęć z krótkiej wycieczki na świętowanie Valborg. Poniżej droga, zwana Wintervägen, czyli aleja zimowa...
Most drewniany w lesie. Nazywam go indiańskim (za ten jego kształt) :) 

Pociągi podmiejskie i siatka... aby nikomu nie przyszło do głowy skakać pod pociąg, szczególnie w zimie gdy brakuje światła...


Jedni z pierwszych łowców ryb :)

 I dotarłam do rezerwatu... Stosy w dniu Valborg palone są w parkach, lasach, miejscach do tego dokładnie wyznaczonych...

 Jezioro, jedno z wielu w okolicy, jednak to jest moje ulubione. Otwiera ramiona, zachęcając do skosztowania kapieli, jednak i tak nie potrafię pływać...
 Stos przygotowany do spalenia (po lewej)
Dzień Valborg jest okazją do radości i niewątpliwie spotkania z kolegami i koleżankami, a także wypicia większej ilości alkoholu, aby radość była jeszcze większa... no ale żeby od razu wchodzić do lodowatego (prawie!) jeziora?
Most indiański z boku :)
Niebieskim kwiatkom aż tak zimno nie było, jak widać na obrazku...

No i zaczyna się....
"Stare" zaczyna się palić, nadzieja na "nowe" jest...

Coraz bliżej lepszego "jutra"...



"Stare" zostało spalone....
Można iść do domu...
Nie, nie... to nie mój dom... to jakiś budynek gminy pewnie, w rezerwacie...
"Jutro" jest wolne od błędów... czyli będzie lepiej i cieplej :)

Pieczony omlet z cukinią

Coś na szybki obiad lub kolację z kuchni irańskiej. Ilość zakupionej, jak też znalezionej w lodówce (po zrobieniu zakupów oczywiście!) cukinii przekroczyła swoje granice. Niestety nigdy nie robię listy zakupów, wszystko mam zawsze w głowie albo raczej tak mi się wydaje, więc często jest po prostu tak, że kupuję to co już mam a zapominam kupić to co potrzebuję. Nigdy się nie nauczę. "Polak mądry po szkodzie" nie działa w tym przypadku niestety, bo przydaża mi się to ciągle.
W każdym razie cukinia na pewno się nie zmarnuje, bo już trzy sztuki wykorzystałam do tego irańskiego omletu. Jednak najpierw przeszukałam dostępne źródła pod hasłem "cukinia". Ten przepis znalazłam w "The complete Middle East Cookbook" Tess Mallos.Oryginalna nazwa tej potrawy to "Kukuye Kadou". :)



Składniki:

1 duża cebula, ładnie posiekana
3-5 cukinie, pokrojone w plastry o grubości około 5 mm
0,25 szklanki ghee
1 łyżeczka kurkumy
ok. 1 łyżeczka soli
świeżo zmielony czarny pieprz
1 łyżeczka cukru
6 jajek
dodatkowo 1 łyżka ghee lub oliwy (do pieczenia)
 


Przygotowanie:

Rozgrzać patelnię z 0,25 szklanki ghee i zeszklić na niej cebulę. Dodać cukinię i smażyć około 15 minut do czasu aż cukinia zmieni kolor na jasno-brązowy i większość wody odparuje.
Zdjąć patelnię z ognia. Dodać kurkumę, sól, pieprz oraz cukier. Dokładnie, ale delikatnie wymieszać całość.Odstawić na bok do ostygnięcia.

Nastawić piekarnik na 180 stopni C.

W większej misce ubić lekko jajka i dodaćdo do nich cukinię.
Formę do pieczenia lub naczynie żaroodporne posmarować rozpuszczonym masłem ghee. Wylać cukinię z jajkami do formy i piec około 30 minut aż wierzch będzie złoto-brązowy.


Podawać z jogurtem i/lub sałatą. 

Smacznego!

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Pilaf z oberżyną (Patlıcan pilavı)

Pilaf kolejny. Ten stanowił swego rodzaju wyzwanie dla mnie, bo jest z oberżyną, z którą jeszcze niedawno nie potrafiłam się obchodzić. :)
Może być samodzielnym daniem, np. jako lunch podawany z jogurtem lub może stanowić dodatek zamiast ryżu czy ziemniaków.



Składniki: 

2 średnie oberżyny, około 500 g 
sól
1 duża cebula
1/3 szklanki oleju słonecznikowego
2 szklanki obranych i pokrojonych w kostkę pomidorów, około 2 dużych pomidorów
1,5 łyżeczki soli
czarny pieprz świeżo mielony
garść natki pietruszki, ładnie posiekanej
2 łyżeczki posiekanej świeżej mięty
1 szklanka długoziarnistego ryżu
ok. 2 szklanek bulionu warzywnego (lub drobiowego) albo po prostu wody

gęsty jogurt 10% do serwowania

Przygotowanie:

Wypłukać dokładnie ryż aż woda będzie przejrzysta. Przełożyć na sito, odsączyć wodę.
Pokroić oberżynę w dużą kostkę. Przełożyć do dużej miski, posypać sporą ilością soli i zalać wodą. Odstawić na conajmniej 30 minut.
Wyjmować z wody garściami, odciskając jednocześnie wodę. Przełożyć na ręczniki papierowe i osuszyć.
Cebulę przekroić wzdłuż na pół i następnie pokroić na plastry.
Rozgrzać połowę oleju na patelni i podsmażyć oberżynę aż będzie jasno brązowa, przewracając od czasu do czasu. Przełożyć na talerz.
Na tej samej patelni rozgrzać drugą połowę oleju i przysmażyć cebulę na złoto. Dodać pomidory, miętę, natkę pietruszki i oberżynę. Wymieszać wszystko delikatnie na patelni i chwilkę razem podsmażyć. 
Dodać ryż na patelnię, wlać bulion (lub wodę). Doprowadzić do wrzenia, przykryć całkowicie, zmniejszyć ogień i gotować na małym ogniu około 20-30 minut aż ryż wchłonie wodę. Mieszać od czasu do czasu, uważać aby nie przypalić.
Zdjąć patelnię z ognia. Położyć dwa ręczniki papierowe na wierzch i na to przykrywkę, odczekać około 10 minut.

Podawać z jogurtem tureckim 10%.

Smacznego! :)

Złość piękności szkodzi?!

Lubię przyjeżdzać do Szczecina, bo odpoczywam psychicznie od szwedzkich kolegów i koleżanek z pracy. Czasem może się przejeść i jednocześnie zmęczyć ta inna kultura, a ponadto wiadomo nie ma to jak u mamy. Jednak to co dzieje się w Polsce przed każdymi świętami może przyprawić o zawrót głowy. Co najmniej!
Wystarczy sie przejść do centrum handlowego przed świętami, aby wyszła z nas prawdziwa natura. Dlaczego tak się złościmy, spieszymy i "ku....my"? Do czego nam się tak spieszy? Czy chodzi o to "co ludzie powiedzą?" jeśli nie przygotujemy góry jedzenia według tradycji, nie wyszorujemy podłóg, nie umyjemy okien, itp.? Jaki to ma sens, że tak nas nosi? Niektóre osoby z centrów handlowych są niezłymi przypadkami nadającymi się prosto na terapię. Różne przypadki się zdarzają, rozpychająca się łokciami pani z wieloma torbami zakupów, klienci wyładowujący pretensje za brak ceny na półce prosto do niczemu winnej kasjerki, która to nie wie o co dokładnie się rozchodzi. Ponadto pan krzyczący na stoisku monopolowym, dlaczego to on musi stać w kolejce do kasy na monopolowym, a nie na przykład do zwykłej kasy i dlaczego gdy on stoi w kolejce ta druga kasa nie jest czynna. Nie ważne, że krzyczy prosto w moje prawe ucho i doprowadza mnie do głuchoty. Gdybym była złośliwa to mogłam mu podpowiedzieć, że w tej zwykłej kasie na markecie też można zapłacić za alkohol co w niektórych marketach nie jest możliwe. Nie wiem w których można, a w których nie. Samowolka?
Ponadto to rzucanie się na promocję, która promocją nie jest z tej czystej logiki, że chodzi o produkty już właściwie przeterminowane, tak więc ich cena z tego tylko powodu powinna byc niższa lub powinny zniknąć z półek sklepowych. Gdyby tylko klientowi chciało się spojrzeć na datę ważności. Ważne, że taniej i że ci inni kupują (czyt. rzucają się na promocję), ale nie ważne co to jest i jakiej jest jakości.
Chyba nie o to chodzi na święta? Aby nakupować, pokazać się rodzinie (czyt. m.in. zadłużyć się), najeść się, itd. Jednak trudno oczekiwać czegoś innego, jeśli media napędzają tę nerwicę. Przed świętami nie ma innych ciekawszych programów o tym co należy przygotować na święta, jak powinno wyglądać i mniej więcej za ile, aby to miało sens. Konsumpcja?
A może to ja, dawno temu, czegoś nie zrozumiałam i po prostu nie umiem się dostosować do panujących zasad?
Ach i jeszcze coś. Tradycja lanego poniedziałku sama w sobie jest całkiem zabawna, tylko szkoda, że rodzice dzieciom nie potrafią jej przekazać we właściwy sposób.
Pamiętam, gdy parę lat temu porządnie sie rozchorowałam na święta i musiałam (niestety!) w lany poniedziałek jechać do lekarza na dyżur. Całe wiadro wody wylądowało na mnie, gdy siedziałam w tramwaju, w drodze do lekarza. Po prostu. Tradycji stało się zadość. A temu kto mnie oblał wtedy niewątpliwie ulżyło, bo zaliczył jeden obiekt, taki bez wiadra wody.
Poniżej kilka zdjęć z podwórkowej, szczecińskiej, realizacji tej zabawnej tradycji:


Przygotowania, czyli podzielmy się wodą...


Prezenty od Zajączka Wielkanocnego trzeba wykorzystać, nawet z czwartego piętra i nawet jeśli ta woda pryska na balkony sąsiadów niżej położonych i nie chce dolecieć do zamierzonego obiektu...


A tutaj, nas jest sześciu a one są dwie, tak więc damy radę... poza tym one mają tylko butelki plastikowe....

No ale czy złość piękności szkodzi w pięknej polskiej krainie? Chyba nie. Co nas nie zabije to nas wzmocni, nawet przed świętami, jak też w ich trakcie. :)

niedziela, 24 kwietnia 2011

Wiosenne zbliżenia ... szczecińskie

Takie tam ...


To zamkowa mozaika, którą bardzo lubię i zawsze gdy jestem na Zamku to fotografuję :)



Baranek wielkanocny, został nawet poświęcony ...




Biedronka... nie chciała być fotografowana, ale w końcu dała sie przekonać....  



Tutaj przeszkodziłam innej biedronce... oczyska wielkie zrobiła, gdy zobaczyła obiektyw...



Zegar na Zamku...  


Czarna mrówka... pokazała tylko pupę... ;)


Bardzo ruchliwy ptaszek i tak cud, że dał kilka sekund na tę fotkę...


Zegar z aniołami na Liceum Ogólnokształcącym nr II


"Vita brevis" czyli życie jest krótkie... kolejna zamkowa mozaika, która daje do myślenia...


sobota, 23 kwietnia 2011

Babka czekoladowo - herbaciana

Od razu muszę powiedzieć, że za babkami nie przepadam. Ciasta na proszku do pieczenia czy sodzie nie są moimi ulubionymi. W czeluściach mniamowego forum znalazłam przepis Bajaderki na tę babkę i postanowiłam spróbować. Przepisy Bajaderki wychodziły mi zawsze piękne, więc nie mogło być inaczej tym razem.


Składniki: 
4 jajka, oddzielić żółtka od białek
1,5 szklanki cukru
250 gr masła w temperaturze pokojowej
1 szklanka bardzo mocnej i wystudzonej herbaty
2 szklanki mąki pszennej
1,5 łyżki proszku do pieczenia
0,3 szklanki bułki tartej
0,5 szklanki gorzkiego kakao

Polewa czarna:

100 g gorzkiej czekolady
1 - 2 łyżki śmietanki 40%
2 -4 łyżki mleka

Polewa biała:

100 g białej czekolady
1 - 2 łyżki śmietanki 40%
2 -4 łyżki mleka
Przygotowanie: 

Rozgrzać piekarnik do 190ºC. Formę do babki posmarować masłem i wysypać mąką.
Masło z cukrem ubić mikserem na puszystą masę, dodawać żółtka po jednym ciągle ubijając. Stopniowo dodawać zimną herbatę. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia, dodać do masy herbacianej i wymieszać. Podzielić masę na dwie części. Do jednej masy dodać kakao i wymieszać.
Z białek ubić sztywną pianę, podzielić na dwie części i dodać jedną połowę do masy herbacianej, drugą do masy kakowej, delikatnie połączyć z masami.
Wlewać do formy na przemian lub na spód wylać połowę masy herbacianej, na nią wylać całość masy kakaowej i na to drugą połowę masy herbacianej. Zależy jaki "wzór" chcemy uzyskać po upieczeniu. :)
Piec około 1 godziny, najlepiej sprawdzać patyczkiem po 45 minutach - jezeli jest suchy, to babka jest upieczona. Babkę zostawić w formie 15-20 minut, wyłożyć z formy do kompletnego wystygnięcia.

Przygotować polewę lub obydwie polewy. Przełożyć czekoladę gorzką do mniejszego garnuszka i rozpuścić w kąpieli wodnej. (Zagotować wodę w większym garnuszku, wstawić ten mniejszy z czekoladą do gorącej wody.) Dodać śmietankę i mleko. Dokładnie wymieszać, aż czekolada całkowicie będzie rozpuszczona.

Podobnie postąpić z białą czekoladą.

Smacznego! :)

piątek, 22 kwietnia 2011

Lolo Albariño

Wczoraj byłam u znajomych i piłam dobre białe wino o świetnej nazwie 'Lolo'. Pierwsze wrażenie to wino dla dzieci, jednak z dziećmi nie ma wiele wspólnego. :)

czwartek, 21 kwietnia 2011

Szczecińska notatka

Jestem w domu. Pogoda piękna, więc latam z aparatem. :)



Baszta Siedmiu Płaszczy ... sprywatyzowana niestety... w podstawówce chodziliśmy tam na wagary 21 marca.... z prawej rekin przy Restauracji Columbus... a z lewej dach Restauracji Colorado....



Wały Chrobrego, widok na Trasę Zamkową...



Pazim



Pazim, Hotel Neptun, ZuS...



Przystanek tramwajowy na Parkowej, dach Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie...



Parafia św. Stanisława Kostki... i biblioteka miejska...



Szkoła Podstawowa Nr 11 przy Emilii Plater... osiem lat tam spędziłam, kawał czasu... i do Castora do drożdżówki biegaliśmy w przerwach, jeśli były te drożdżówki...



Anioł Wolności w Szczecinie, Ofiarom Grudnia 1970



Ławeczka w parku Żeromskiego. Kościół prawosławny na Zygmunta Starego. W prawym dolnym rogu Anioł Wolności poświęcony ofiarom grudnia 1970.



Mój cień w parku Żeromskiego. Ptaszek na drzewie "A jaka rasa?"



Cafe Brama i Zamek Książąt Pomorskich.



Szczecińskie ulice w centrum.



Zamek Książąt Pomorskich, szczecińska biedronka :) i Anioł...